Byłam tam z córką we wrześniu i listopadzie lub grudniu 2015 roku. Pani Bourion nie jest lekarzem. Jest konsultantem ds. bielactwa. Nie da więc recepty ani skierowania. Przed gabinetem są informacje, że bielactwo to defekt kosmetyczny a nie choroba, więc nic nie jest refundowane.
Na pierwszej wizycie Pani Bourion obejrzała córką lampą vooda, przeprowadziła wywiad i kazała zrobić szereg badań.
Na drugiej wizycie, obejrzała badania, stwierdziła, że należy udać się do endokrynologa i naświetlać lampami UVB. Na Towarowej znajduje się taka lampa, ale wygląda ona mniej więcej jak grzejnik - tzn. naświetla tylko z jednej strony.
Poza tym Pani Bourion stwierdziła, że moja córka jest dziwnym przypadkiem ponieważ ma wysoki poziom witaminy d3 co jakby przeczy teorii bielactwa. Skupiła się również, na proporcji miedzi i cynku - ponieważ te dwa pierwiastki są odpowiedzialne za wiązanie melanocytów.
Kazała zakwasić organizm (jakieś dwa suplementy + cuprum metalicum o takiej wartości, że nigdzie tego nie kupiłam). W zasadzie to nie namawiała na naświetlanie "u siebie" bo co prawda jestem z Warszawy, ale na Towarową mam daleko.
Ostatecznie od roku córka jest naświetlana na Wołoskiej i tam lampa UVB to olbrzymi sprzęt przypominające solarium do opalania na stojąco. Córka wchodzi do środka, jest szczelnie zamykana, ale widzę ją przez małe okienko. Do naświetlania ma zakładane specjalne okulary. Takie same lamy s są w Warszawie w szpitalu na Wołoskiej, w szpitalu w Międzylesiu oraz w prywatnej klinice na Bukowińskiej.